Rebel Whopper – „Wegański” Fastfood

DTM Logo

Zrobiłem to! Po raz pierwszy od bodaj 5 czy 6 lat odwiedziłem jakiś sieciowy, fastfoodowy przybytek. Padło na Burger Kinga. Nie dlatego, że mam do niego jakiś sentyment, tylko dlatego, że sporo było ostatnio szumu wokół nowego produktu, czyli Rebel Whoppera.

O co chodzi z tą wegańskością Rebel Whoppera?


Reklamowany (implicite, bo wprost tego nikt nie napisał) jako wegański. Ta reklama sugerująca wegańskość stała się zresztą jednym z powodów zamieszania. Oburzenie wielu wegan wzbudził fakt, że grillowany na tych samych kratownicach co kotlety wołowe, kotlet wegański wcale już wegański nie jest. I myślę, że mają rację ci weganie. W sensie formalnym bezsprzecznie. Kotlet wegański traci swoją wegańskość w kontakcie z pozostałościami tłuszczu zwierzęcego czy mięsa. Nie chcą produktów odzwierzęcych i ok, mają prawo ich nie jeść „przez przypadek”, bo np nie wiedzą (bo mogą) jak dokładnie wygląda kuchnia w BK. Pomijam oczywiście, że część nie jedzących mięsa na co dzień nie jest tak ortodoksyjna i machnie na to ręką, ale oznaczenie to oznaczenie i tyle w temacie.

Do tego dochodzi jeszcze kwestia sosu, który jest podobno produkowany na bazie… majonezu. Dziwnie więc to wszystko wygląda, ale to nie pierwszy przypadek, kiedy to w reklamie coś się sugeruje, a w rzeczywistości potem słyszymy: „wcale nie o to nam chodziło, panie kliencie!” Oznaczenia więce nie ma, jest tylko sugestia (vide choćby logo „Vegetarian Butcher”). Burger King zresztą dość szybko puścił w świat sprostowania, ale mleko się chyba rozlało. Tzn mogą mieć różne procesy w USA z tego tytułu… ale ja w sumie nie o tym chciałem.

Pierwsze wrażenie


Jak już wspomniałem na początku w lokalach typu McDonalds, Burger King czy KFC nie bywam. Z wielu powodów, które pewnie kiedyś rozwinę. Niemniej postanowiłem sprawdzić jak się ma ten cały Rebel Whooper, a że weganinem nie jestem, to nie przejmowałem się potencjalnymi śladami wołowiny na moim kotlecie, ani nawet tym sosem. Chciałem sprawdzić jak to wygląda w porównaniu do typowego kotleta wołowego serwowanego przez sieciówki. Podobno smakowo są nie do odróżnienia. Co prawda jadam je bardzo rzadko, ale smak ich znam, więc mam jakiś punkt odniesienia. Brałem też pod uwagę zjedzenie najpierw tego Rebela, a potem zwykłego Whoppera, ale dałem sobie spokój – na końcu napiszę dlaczego.
Zacznę o wizualnej strony. Wiadomym jest, że kanapki ze zdjęć w niczym nie przypominają tych z „restauracji”. Te pierwsze są śliczne , te drugie to kapcie. No ale jednak Burger King w miarę trzyma poziom. Wygląda ten Rebel nie tak jak na zdjęciach (to jasne), ale też nie ma dramatu. To już jakiś plus.
Drugi plus to warzywa. Jest ich względnie dużo i wyglądają na świeże, prawdziwe i w ogóle legitne. Dobrze też smakują. Jest tam cebula (uwielbiam), pomidor (też uwielbiam) i ogórek. Plus oczywiście zielona sałata, ale nie pomnę jaka odmiana.
Na wierzchu warzyw sos (nie polecam), a pod nimi ów owiany sławą nowości KOTLET. Wszystko opakowane bułą. Taką typowo fastfoodową, czyli bodaj najgorszy rodzaj pieczywa. Białe, nadmuchane, lepkie po kontakcie z amylazą ślinową. Makabra. Ale nie o bułce przecież miałem, tylko o tym kotlecie.

Co z tym kotletem?


Otóż kotlet rzeczywiście smakuje jak jego wołowe odpowiedniki. Nie odróżniłbym ich. Wiadomo, że gdybym miał to porównać do świeżo usmażonego (albo lepiej – zrgillowanego) steka wołowego, to nie ma lotu. No ale już „fast-kotlet” do „fast-kotleta” w wersji Burger King… to jest to samo. Czyli symulacja im się udała. Smak, konsystencja, faktura itp identyko wg mnie. Cała kanapka raczej nie byłaby łatwa do zidentyfikowania jako bezmięsna przez typowego mięsojada. Nie wiem dokładnie jakiego rodzaju surowiec został użyty przy produkcji wege-kotleta (podobno jest to soja, pszenica, olej, cebula i przyprawy) , ale widać, że jest już baaardzo blisko tego co serwowane jest od wielu lat w klasycznych wersjach Burger Kinga.

Podsumowanie


Na koniec pytanie, czy to dobrze? To zależy z jakiego punktu widzenia. Dla mnie niedobrze, bo jednak kapeć jest kapeć. Wołowy czy wegański, smakuje tak samo… źle. W którymś z kanałów YT widziałem dobrą recenzję legendarnego już filmu GameChangers, gdzie padło fajne stwierdzenie: „meat junk food or vegan junk food… same sh*t”. Generalnie ograniczanie jedzenia mięsa lepiej służy zdrowiu niż jego jedzenie w nadmiarze. No ale robienie z wartościowych, bogatych we wszystko co najważniejsze roślin jakiejś fastfoodowej/junkfooodowej wersji kotleta, to jest aberracja wg mnie. Ani to szczególnie wartościowe, ani smaczne. Zwłaszcza, że nieuchronnie towarzyszy temu marne pieczywo i sos.

Post scriptum

Po zjedzeniu Rebela długo nie mogłem pozbyć się jego posmaku z ust. Błagałem o gumę do żucia, albo jakiegoś cytrusa. Ale nie miałem nic pod ręką, więc cierpiałem. Zdania więc nie zmieniam i Burger Kinga (i jemu podobne) omijam łukiem szerokim jak litery w logo Maca.
Wyjaśniam jeszcze dlaczego nie zrobiłem od razu porównania smakowego do wołowego kotleta. Ano dlatego, że zaraz po zjedzeniu „wegańskiego” rozbolał mnie brzuch. Dość szybko i mocno. Gdybym wcisnął drugą taką bułę, to mógłbym nie zdążyć do łazienki. Może to dlatego, że nie jestem przyzwyczajony do tego typu paszy.
Skoro jednak podobno McDonalds też od stycznia wprowadza „wegańskie” (a może wegańskie) menu, to może i tam się pojawię?

tag testowy


Formularz kontaktowy

dtm
dtm

Wrocław

dtm

tel. +48 609 446 343

dtm

kontakt@dtmcoach.pl